tangerine

napisał(a) o Gwiezdne wojny: Część VII - Przebudzenie Mocy

Zobaczycie to kiedyś w telewizji i nie będziecie wiedzieć co z sobą zrobić. Daliście się omamić kuglarzom od marketingu. Żenada. Zapowiedź upadku sztuki filmowej. Tysiąc Złotych i Platynowych Malin. W szczególności za scenariusz (i specjalny Brylantowy Agrest za dialogi), reżyserię, scenografię etc. No muzyka jest epicka, doczekałem do końca napisów i te orkiestracje są znakomite. Phantom Menace przy tym arcydzieło.

Uszanowałabym tę opinię, a nawet tak niską notę ogólną, gdyby nie ocena za efekty specjalne. Wiem, że emocje potrafią czasem wziąć górę, ale to już przesada.

W ocenie uwzględniłem moje rozczarowaniem niewielką ilością efektów specjalnych. Tych scen jest bardzo mało (siedzący na krześle Snaug, parę gęb w kantynie, mało intrygująca postać właścicielki kantyny, siorbiący z koryta zwierz). Ogólnie tych efektów jak kot napłakał. Więc oceniłem w dużej mierze brak efektów specjalnych,

Brak efektów specjalnych? Chcesz powiedzieć, że wszystkie kosmiczne pojedynki są prawdziwe? Wow! ;P

Polecam usiąść w jednym z pierwszych rzędów IMAXu i obejrzeć ten film jeszcze raz. Pod względem widowiskowym robi on wówczas oszałamiające wrażenie. Natomiast w kwestii scenariusza specjalnie dyskutować nie będę, choć mam wrażenie, że Twoja skala ocen nie uwzględnia istnienia filmów w rodzaju "Dziewczyny z drużyny 3" (dobrodziejstwo Świąt i TV4 ;))

E, tam. Każda część Hobbita, nawet w wersjach kinowych ( rozszerzone to full wypas ) jest lepsza od ostatnich Star wars, które nie są złym filmem tak ogólnie.

Powiedziałbym, że w tej kwestii zdania są zdecydowanie podzielone ;)